Na pierwszy ogień poszedł salowy księżyc. Tutaj popuściłam wodze fantazji.
Jasnobłękitne koraliki, z lekko perłowym połyskiem wszywałam tam gdzie mi pasowało...
... bez schematu. Po prostu poszłam na żywioł...
A po księżycu przyszedł czas na sal zimowy. Najpierw wyszyłam tam gdzie brakowało krzyżyki Kreinikiem. W rzeczywistości pięknie się błyszczy, ale uchwycić to na zdjęciu to już nie jest takie łatwe...
... a potem poszły w ruch koraliki. Tym razem postawiłam na całkiem przezroczyste...
... i raz trzymając się schematu a raz według swojego widzimisie ukończyłam bardzo okrojoną wersję tego haftu.
Jak prezentują się oba moje Ufo-ki pokaże w podsumowaniu wrześniowym. A teraz zasiadam do czegoś nowego - prezentu, który ma się znaleźć pod choinką ;)
***
No i zakoralikowanie bardzo pięknie Ci wyszło :) Szczególnie księżycem jestem zauroczona :)
OdpowiedzUsuńŚwietny efekt uzyskałaś dzięki koralikom :)
OdpowiedzUsuńZ bliska świetny Efekt. Pewnie na żywo jesze lepszy
OdpowiedzUsuńSuper pomysl z koralikami :-) czekam na pelna prezentacje :-)
OdpowiedzUsuńAle się błyszczą te koraliki, to musi być super efekt:-)
OdpowiedzUsuńNa żywo musi to świetnie wyglądać :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie wyszło ! Szkoda, że tak mało zdjęć :)
OdpowiedzUsuńZdjęcia zbliżeń z koralikami wyglądają bardzo zachęcająco i ciekawie. Czy przy następnej okazji pokażesz nam całość?
OdpowiedzUsuńNo to się zakoralikowałaś :) Efekty super :)
OdpowiedzUsuńchętnie zobaczę te zakoralikowane prace :) czekam z niecierpliwością
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że jak na żywioł to wyszło bardzo żywiołowo- pięknie! Jestem mega ciekawa finału :) Bużki!
OdpowiedzUsuńWow fajny efekt z tymi koralikami!
OdpowiedzUsuńKsiężyc jest rewelacyjny,pozdrawiam
OdpowiedzUsuń