Zapraszam, więc na szybki przegląd tygodnia 10tego...
Zanim się zaczął tamborek wyglądał tak...
A pózniej działo się tak...
wieczór pierwszy...
wieczór drugi...
wieczór trzeci...
wieczór czwarty...
piaty...
szósty....
i siódmy...
W tym tygodniu też lecę dwie strony naraz.
W tym tygodniu przeżyłam też chwilę grozy. Pamietacie wpadkę z flamastrem którym koloruję już zrobione krzyżyki? Moje najmłodsze dziecko zechciało mi pomóc i pokolorowało mi kartkę z wzorem. Niestety kartka była na tamborku i flamaster znowu zaatakował kanwę. Uwierzcie mi, że jak to zobaczyłam zaczęłam płakać. To była masakra. Kanwa z tamborka, vanish w ataku, powłoczka i pralka. I wiecie co? ZESZŁO!!! I moje stare ślady też zeszły!!! Juhuuuuu :)
W sekrecie Wam powiem że Tosiek też to przeżył. Od tamtego czasu zarzeka sie że już nigdy nic mamie nie ruszy. Chyba czasem nie warto krzyczeć na niego. Płacz bardziej podziałał. Faceci :)
***
Monika Blezień - nie męczy :) Mam kilka projektów kolorowych do robienia pomiędzy Wilkami i taka odskocznia mi wystarczy
Aga Jarzębinowa - jeszcze trochę musimy i na jedno i na drugie poczekać ;)
raeszka - na moje szczęście nie każda z tych 23 stron jest w pełni zapełniona krzyżykami :)
Promyk - tez nie lubie jak ktoś mi nakazuje wyszyć coś na termin, ale tutaj mamy cały miesiąc więc nie jest źle :)
Oh, przeżyłam razem z Tobą chwilę grozy, taki piękny haft w niebezpieczeństwie! Dobrze, że wszystko się szczęśliwie skończyło :)
OdpowiedzUsuńKasiu, nie zazdroszczę przygody z mazakiem, ale skoro pranie pomogło to Wilki uratowane. Widzę, że idziesz sposobem "parkowania niteczek", mnie on się nie sprawdza, ale Tobie to wychodzi super.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Nieustannie Cię podziwiam :)
OdpowiedzUsuńSię całości doczekać nie mogę!
OdpowiedzUsuńDobrze, że zeszło, bo martwiałam się ;)
Pamiętaj, dobra mulina nawet wybielacz (a nie odplamiacz ;) zniesie. Coś o tym wiem ;)
OdpowiedzUsuńrośnie w oczach, ale zapewne i motywacja jest silna. bo jest dla kogo, prawda? :)
OdpowiedzUsuńpowodzenia. nieustannie podziwiam i kibicuję. trzymam kciuki :)
Wspaniale przybyło! Ja chyba bym zawału dostała gdyby mi bąble kanwę pomazały mazakiem...już widzę oczami wyobraźni Twoje przerażenie w oczach...brrr :( Dobrze, że udało się to usunąć!
OdpowiedzUsuńpowtarzam się ale mi to się ten obraz w kawałeczkach nawet podoba.zazdroszczę tej turboigły...do niej to chyba trzeba wprawy i ćwiczeń :P mi plama po pisaku nie chce zejść z robótki chyba będę musiała zahaftować.też bym się popłakała pewnie jakbym maskarę pisakową zobaczyła na hafcie nad którym spędziłabym dużo czasu.
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa efektu końcowego. Nie zazdroszczę przygody z mazakiem. Przy dzieciaczkach trzeba mieć oczy dookoła głowy :D
OdpowiedzUsuńPiękne postępy!!!
OdpowiedzUsuńuff, wazne ze uratowane :) wilki nadal boskie ;)
OdpowiedzUsuńna moje dziecko moj placz tez kiedys zadzialal ... :)
Dzieci bywają takie kochane :) Moja uwielbia dobierać mi się do mulin, ściągać numerki i potem z dumą przybiega do mnie z poplątanymi nićmi bez oznaczeń kolorów :P
OdpowiedzUsuńPiekne postepy widze u Ciebie Kasiu :))) Ciesze sie baardzo ,ze udalo sie sprac mazak !!! Wiesz co Kasia moze jak odkladasz wilki na bok ,to kladz je gdzies na szafe wyysoko od dzieci raczek :))) Slonecznego Dnia Ci Zycze :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNie zazdroszczę przygody z mazakiem - chyba zawału bym dostała - całe szczęście, że udało się uratować :))
OdpowiedzUsuńNadal kibicuję i czekam na efekt końcowy :))
Haha kochani mali pomocnicy :-). Dobrze ze wszystko sie spralo i mozna zlapac oddech. Bidulek musial sie bardzo przejac ale na pewno juz sie nauczyl zeby nie "tykać" :-)
OdpowiedzUsuńpodziwiam :))))to już nie na moje oczy:)))
OdpowiedzUsuńPięknie idziesz do przodu. Nie zazdroszczę pomalowanej kanwy. Całesz szczęście, że wszystko się dobrze skończyło.
OdpowiedzUsuńKasiu ,,, tytuł posta polecam skrócić o słowo "znowu";) bo są tacy których Twoje WILKI nie nudzą ! horroru z flamastrem nie zazdroszczę ! pozdrawiam w wyglądam na next part;)POZDRAWIAM
OdpowiedzUsuńJa też często mam przygodę z mazakiem i obiecuję sobie że odłożę na bok i cały czas znajduje na krośnie:(
OdpowiedzUsuńRobisz ogromne postępy:)
Fajnie haft rośnie z każdym zdjęciem :) Szkoda, że tak szybko się to samo nie dzieje:)
OdpowiedzUsuńHistoria z flamastrem to opowieść grozy! Zawału można dostać. Całe szczęście że wszystko zeszło!
Uff! Dobrze, że się ten mazak sprał... Ale poszalałaś konkretnie z igiełką - efekty szaleństwa widać naocznie :)
OdpowiedzUsuńNapisz proszę jak konkretnie obeszłaś się z tym haftem i wanishem. Zauważyłam jakieś dwie zółte plamy na moim hafcie już ukończonym i za szybką - może bym spróbowała według Twojego przepisu...
:)
Na jakim materiale wyszywasz HAED? Mam zamiar zacząć swój pierwszy, ale ciągle nie wiem czy użyć lnu 25 czy czegoś innego.
OdpowiedzUsuńSzybko Ci idzie z tym wilkiem :)
Wygląda wspaniale, trzymam kciuki :)
OdpowiedzUsuńNo to przecież ja grzeczna jestem i czekam (nie)cierpliwie :) Następnym razem pokaż proszę w całości :)
OdpowiedzUsuńWow, już tyle wyhaftowałaś wilków, wow, pięknie!
OdpowiedzUsuńNo to przeżyłaś chwile grozy! Dobrze, że się sprało...
OdpowiedzUsuńWilki coraz piękniejsze:)
Podziwiam Cię Kasiu niezmiennie za te kolosy :)
OdpowiedzUsuńAAA!!!To kolejna plama...o mamo....to musiało być przerażające..
OdpowiedzUsuń