Strony

wtorek, 27 grudnia 2016

Kolejne szydełkowe wyczyny

Pod koniec września nasza blogowa koleżanka Hanulek z bloga Rękodzieło Hanulka po raz trzeci została mamą i to z myślą o niej i jej trzech córeczkach postanowiłam znowu poszaleć szydełkowo. W odmętach internetu znalazłam kurs na zrobienie śpiącej lali i tak powstały trzy prawie identyczne.
Jedna w czerwieni...
 ...druga w różu...
 ... a trzecia w fioletach...
Niestety nie po drodze mi było na pocztę aby lale posłać zaraz jak się urodziło maleństwo, dlatego teraz wraz ze świąteczną kartką poleciały na pobliską wyspę...
 Lale zostały obdarzone miłością wielką, co Hania pokazała mi na fotografiach, a to dla mnie największa nagroda na świecie. Nawet dostały imiona: Elsa, Luna i Maja, tylko młode właścicielki nie mogą jeszcze dojść do porozumienia, która to która. Na szczeście wybór z rodzaju "która-czyja" odbył się bez kłopotów ;)
Aby Mama i Tata nie czuli się pominięci, dla nich powstał komplet niebieskich podkładek (ulubiony kolor Hani)...
 Mam nadzieję, że umili czas wspólnych posiedzeń nad kawą lub herbatą...
Do zobaczenia...
***

piątek, 23 grudnia 2016

Dla Ciebie...

Mój Drogi Czytelniku 
 w ten świąteczny czas chciałabym Ci życzyć:
spokoju ducha, 
radości w sercu,
pozytywnego spojrzenia w przyszłość,
rozwiązania wszelkich problemów,
kochających ludzi dookoła,
uśmiechu na co dzień
i wszystkiego, wszystkiego o czym skrycie marzysz.
Pozdrawiam serdecznie
Katarzyna G


środa, 21 grudnia 2016

Choinka 2016 - grudzień

Post choinkowy w tym miesiącu troszkę szybciej na blogu, bo chciałabym jeszcze do Was zajrzeć przed świętami z życzeniami.
Aż nie wiem co napisać, bo wierzyć mi się nie chce, że to ostatni już raz pokazujemy swoje bożonarodzeniowe ozdoby/kartki/zawieszki/i co tam jeszcze Wam do głowy przyszło. Tak, tak moje Panie rok minął zdecydowanie za szybko.
O całej zabawie, o Was, o nagrodach napiszę w styczniowym podsumowaniu, które połączę z losowaniem, a dzisiaj skupmy się po raz ostatni na tych cudach, które wyszły spod Waszych zdolnych rąk.
Ja przygotowałam ostatnią już zawieszkę do kompletu z sercem, sową i skarpetą a jest to renifer...
 Jak dla mnie najpiękniejszy z całego zestawu, ale i najtrudniejszy do oprawy ze względu na dziurę między nogami (jakkolwiek to zabrzmiało, mam nadzieję, że wiecie o co mi chodzi ;) )...
Myślę jednak, że oprawa nie wyszła mi aż tak tragicznie i muszę się Wam przyznać, że coraz bardziej mi zaczyna odpowiadać taki sposób wykańczania zawieszek.
Komplet wygląda przecudownie...
...nieprawdaż?
Na razie prac od dziewczyn bez blogów nie mam, ale one też mają jeszcze czas żeby się pochwalić. Jak tylko prześlą mi swoje twory to w tym miejscu zostaną zaprezentowane.

A teraz czekam na Wasze cuda, cudeńka i tak jak obiecałam ostatnio - ze względu na napięty okres świąteczny - linkowanie zostaje przedłużone do 10 stycznia :)

poniedziałek, 19 grudnia 2016

Small Sal 2016 - grudzień

Nadszedł czas ostatniego w tym roku  pokazu w ramach zabawy zorganizowanej przez Heather z bloga Stitching Lotus. Co prawda ta grudniowa odsłona na blogu autorki będzie miała miejsce 29 grudnia, ale ja postanowiłam dać sobie na luz w okresie między świętami a Nowym Rokiem i zrobić sobie urlop od internetu. Pośpiech i zużycie energii w ostatnim okresie był u mnie tak duży, że ten czas chciałabym spędzić jak najbardziej powoli się da i delektować się każdą chwilą. Potrzeba mi po prostu regeneracji, dlatego post już dzisiaj a później na spokojnie zalinkuję go u Heather.
(Poza tym powiem Wam w sekrecie, że muszę najpierw Wam pokazać tą haftowaną zawieszkę, aby móc pokazać kolejną w mojej zabawie choinkowej - ale to wiecie, sekret jest ;) )
Oto moje świąteczne serduszko...
 "Rodzeństwo" do sowy i świątecznej skarpety pokazywanej Wam w poprzednim miesiącu. Jak zwykle poszłam na łatwiznę i nie użyłam białej muliny a pozostawiłam puste miejsca...
 Plastikowa biała kanwa, muliny z odzysku, a od spodu filc przyklejony na klej na gorąco. Tym razem wyszło ciut lepiej niż ostatnio ;)
Ostał się jeszcze renifer, ale o nim wkrótce, a teraz jeszcze banerek do zabawy...

... i wracam do codzienności. Pa.
***
Cieszę się, że z takim entuzjazmem powitałyście moje szydełkowe śnieżynki. Mogę Wam tylko zdradzić, że to nie ostatnie słowo w sprawie szydełka w tym roku ;)
Kasia Krzyżyk - na pewno poduszka nie wyszłaby gorzej... Już nie raz podziwiałam Twoje krawieckie zdolności i nie można im nic zarzucić. A co do spotkania to na bank musi do niego dojść bo to aż wstyd mieszkając tak blisko ;)



sobota, 17 grudnia 2016

Sobotni szydełkowy szał

Czy Wy wiecie, że do świąt został jeszcze tylko tydzień??? Masakra jakaś jak ten czas zasuwa! U mnie ostatnio każdy dzień to walka o przetrwanie. Normalnie szał ciał. Wstaje rano, rozpędzam się do pełnych obrotów i lecę. Praca, szkoła, dom, teraz nam się choroba przypałętała, więc i lekarz, przygotowania świąteczne... brak czasu na jakiekolwiek przyjemności dla siebie. Krzyżyków nie dotknęłam już tydzień, bo wieczorami, kiedy Potwory już smacznie śpią ja marzę tylko o jednym - łóżku.
I tak właśnie mijają mi dni. Na szczęście ktoś mądry wymyślił weekendy. Można pospać trochę dłużej i nie trzeba tak pędzić, a między obowiązkami domowymi znajdzie się chwilka albo dwie na twórcze przyjemności.
W czasie takich chwilek w zeszłą sobotę poszalałam szydełkowo. Wykorzystałam kolejny motek kordonka, który używałam do poszewki na poduszkę (pokazywałam ją w poprzednim poście) i wykonałam 25 gwiazdek z jedynego wzoru, który mi pasuje ;)

A oto najbardziej profesjonalne (i moje pierwsze w życiu) blokowanie szydełkowych tworów. Ilość szpilek w domu była niewielka, kupić szpilki w moim mieście w niedzielę rano - nierealne, więc trzeba było sobie radzić tym co się znalazło i tak po wykorzystaniu szpilek poszły w ruch pinezki ;)
Można? Można! trzeba tylko chcieć :D
***
Bardzo Wam dziękuję za komentarze pod szydełkową poduszką. Pomimo komplementów z Waszej strony ja i tak widzę niedociągnięcia, ale nie zmienia to faktu, że jestem z siebie dumna :)


środa, 14 grudnia 2016

Ufo-kowy rok - podsumowanie listopada

Znowu dałabym ciała i zawaliła termin, ale tym razem w porę się obudziłam. Czas pokazać moje zmagania z Ufo-kami w listopadzie. I chociaż w moich niedokończonych pracach nie postawiłam ani jednego krzyżyka to i tak mam czym się pochwalić.
Zacznijmy jednak od początku. Jakiś czas temu pokazywałam Wam skończony haft z sal-u zimowego.
Wyglądał on tak...
... i bardzo ale to bardzo chciałam żeby został świąteczną poduszką, ale... No właśnie tu się zaczęły schody, bo ja do szycia to mam dwie lewe ręce. Przeprowadziłam nawet wstępne rozmowy z Kasią Krzyżyk, która mieszka kilkadziesiąt km ode mnie, a która włada igiełką jak mistrzyni. Ba! byłam nawet przez moment w jej mieście, ale niestety nie udało nam się spotkać.
Postanowiłam, więc wziąć sprawy w swoje ręce.
Najpierw zrodziła się wizja. Później przez kilka dni kombinowałam jak to wykonać, aż pewnego wieczoru wzięłam kordonek i szydełko do ręki i metodą prób i błędów powstała pierwsza, debiutancka poszewka na poduszkę...
 Nie jest idealna, ale i tak jestem z niej dumna. Zwłaszcza z łączeni, bo bałam się że mi się zrobią dziury w lnie...
Co prawda brakuje zapięcia na dole, bo gdzieś mi się zawieruszyły drewniane guziczki, ale jak tylko je odnajdę to zaraz dołoże.
Tył też pozostawia wiele do życzenia. Muszę popracować nad momentem przechodzenia z jednego rzędu do następnego...
... nigdy nie wiem gdzie zacząć pierwsze oczko w nowym rzędzie. Ale nic to. Najważniejsze, że wizja nie rozjechała się z rzeczywistością ;)
PS. Przepraszam za zdjęcia, ale ostatnio za oknem buro i szaro i nic lepszego nie mogłam wykrzesać z tego mojego aparatu.
***
Jarzębinowa - spróbuj szczęścia w totka ;)
Małgorzata Zoltek - piankę dostałam kiedyś jako wygraną w candy. Niestety w żadnym sklepie w Irlandii jej nie widzialam :(
Carpediem - pokaże, pokaże :)





czwartek, 8 grudnia 2016

Jak skończyła banda Mikołaja?

Od kilku miesięcy w ramach mojej zabawy Choinka 2016 męczyłam Was bandą Mikołaja wyhaftowaną z wzorków Durene Jones. Do tej pory pokazywałam Wam same "gołe" hafciki, ale nadszedł już czas, żeby zaprezentować je Wam w ubrankach. W końcu wzięłam się za siebie... Hafciki zostały wyprasowane, kanwa na około odpowiednio przycięta, wyciągnęłam z szafy brokatową piankę i zabrałam się za tworzenie oprawy całej tej zgrai.
Anioł i Ciasteczkowy zakończyli w srebrze...
 Mikołaj i jego pomocnik Rudolf w czerwieni...
 ... a Pingwinek i Bałwanek w zieleni...
 Inspiracja na takie oprawienie choinkowych zawieszek przyszła do mnie prosto z bloga Kasi.
Ja na razie postawiłam na "bezpieczny" kształt ramek, ale u Kasi możecie zobaczyć  hafciki oprawione i w gwiazdki (ostatnia odsłona mojej choinkowej zabawy)i w koła.
Może kiedyś, jak mi odwaga pozwoli, zrobię zawieszki w innych kształtach. Na razie cieszę się tymi, zwykłymi kwadracikami, bo na żywo wyglądają bajecznie. Już się nie mogę doczekać jak zawisną na choince i podświetlone lampkami będą się mienić :)
***
Dendrobium - już niedługo pokaże co do tej pory namodziłam ;)
Jarzębinowa - ty nie zazdrość tylko bierz się do roboty. Jak nie w tym roku to na następny też będziesz miała HandMade choinkę ;)
magdus208 - na przyszły rok na razie nie planuje kontynuacji zabawy bo nie wiem jak mi się życie prywatne ułoży :(
Marille, Iskierka - ta moja ogródkowa choinka to taka oszukańcza, bo ona nie ma igieł tylko coś na kształt. Kupiłam takie małe rok temu w lidlu, wsadziłam w ziemię i się rozrosła gadzina ;)
Ewa Gawlik - koraliki są z odzysku. Kiedyś kupiłam w ciucholandzie takie korale (styl lata 70te) i teraz wykorzystuje te maleństwa gdzie się da.
Carpediem - urosłam! Bardzo dziękuję za takie stwierdzenie w stronę zawieszek :*

poniedziałek, 5 grudnia 2016

Hafciarski kalendarz - listopad i grudzień

Tak, tak... Kulturalnie rzecz ujmując dałam ciała po całości. Jakimś cudem zapomniałam o hafciarskim kalendarzu w listopadzie. Zawieszka była zrobiona na czas. Ba! Nawet zdjęcia zrobiłam, ale... wyszły do kitu i tak sobie mówiłam, że muszę je zrobić jeszcze raz. A potem ... wyleciało z główki. Tak to jest jak się czegoś od razu porządnie nie zrobi.
W tym miesiącu jednak nadrabiam zaległości i to o czasie. Najpierw wzorek z listopada czyli trzy mulinki...
Wyszły mi jak wyszły. Trochę wizja mi się rozjechała z rzeczywistością, ale już je tak zostawię. 
Natomiast ostatni wzorek wg projektu Igiełki to szpulki nici...
Tutaj już wyszło tak jak chciałam :)
Nie może oczywiście zabraknąć zdjęcia całości. Oto cała zawieszkowa rodzina...
Od samego początku wiadomo było, że robię zawieszki z myślą o wykorzystaniu ich na moją handmade-ową tegoroczną choinkę. Choinki jeszcze nie ubraliśmy z Chłopakami, ale że organizatorka Kasia z bloga krzyzykowe szaleństwo poprosiła o efekt końcowy postanowiłam wyjść na zewnątrz i przyozdobić na moment moją "choinkę" podokienną ;)
Proszę Państwa oto Hafciarski Kalendarz w całej okazałości...
Tadam!
Bardzo dziekuję Kasi i Monice za możliwość uczestnictwa w zabawie. Jak już niejednokrotnie podkreślałam haftowało się samo (gorzej było z zszywaniem, ale to już moje widzimisie i pretensje mogę mieć tylko do siebie ;)).
  ***
Jarzębinowa - dziękuję za tak wysoką ocenę. Co prawda daleko mi do Twoich cudnych zdjęć, ale daję z siebie wszystko (no może nie w tym poście ;)) 
Marta - mi też się to z paprocią skojarzyło, ale głowy nie dam
Iskierka - to poczekaj na wolne :)
Promyk - poczujesz poczujesz i jak Cię trafi to ręka noga mózg na ścianie ;)

środa, 30 listopada 2016

Small Sal2016 - listopad

Czy zdarzyło się Wam kiedyś natrafić na wzór, który spowodował chęć rzucenia tego co aktualnie robicie? Taki wiecie... chwytający za serce i powodujący świadomość, że musicie go wyhaftować już.. zaraz...
Mnie to trafiło jakiś czas temu. Zaczęło się całkiem niewinnie - od robienia porządków z wzorami, które posiadam na dysku zewnętrznym. Przeglądanie... kasowanie tego co już nie jest całkiem w moim guście (bo przecież gusta się zmieniają) i układanie w nowe foldery tego co mam.
I tak trafiłam na całkiem niepozorny hafcik. Liść. Jeden z wielu w jakiejś francuskiej gazetce. I musiałam, no po prostu musiałam odłożyć wszystko co do tej pory było haftowane i go mieć. Tu i teraz...
Tylko sześć kolorów mulin a mnie oczarowało...
Dwa wieczory z igłą i nitką, potem jeszcze jesienny spacer z chłopakami i zbieranie liści, i hafcik mia sesję fotograficzną rodem "praca domowa u Jarzębinowej" ;)...

Powstał w ramce z zestawu, który kiedyś dawno temu, gdy rozpoczynałam zabawę z krzyżykami, zakupiłam za śmieszne pieniądze na ebayu...
Taki gotowiec do powieszenia na ścianę. Kanwa już przyklejona do ramki, pianka pod spód i tekturowe plecki.
I teraz wisi sobie w sypialni i cieszy me oko, a i na sercu jakoś tak lżej, bo tą swoją nagłą zachciankę zaspokoiłam :)
A że listek niewielki to w sam raz na zabawę u Heather z bloga Stitching Lotus się nadaje...
Pozdrawiam Was serdecznie i do następnego razu :*
***
Wszystkim chorym życzę wyzdrowienia, a tym co się jeszcze trzymają - niech wirusy Was omijają. Ja już na szczęście z tego najgorszego stanu wyszłam. Nie jestem jeszcze co prawda w szczytowej formie, ale już jest o niebo lepiej niż było. Bardzo dziękuję za życzenia powrotu do zdrowia.




czwartek, 24 listopada 2016

Choinka 2016 - listopad

Witajcie znowu w moich skromnych blogowych progach.
Chciało by się napisać, że pędzę, lecę do Was z tym kolejnym postem ale niestety byłoby to dalekie od prawdy. Od kilku dni zdycham... Jakieś świństwo mnie dopadło i to tak okrutnie, że igły nie jestem w stanie utrzymać i tylko poza paroma obowiązkami, które muszę wykonać to leżę i śpię. Żyda na pewno nie skończę na święta - to już mi wiadome, więc chciał nie chciał przenoszę go na marzec. Będzie prezentem na Beaty urodziny. Bez spiny i pośpiechu, bo to teraz w moim stanie nie wskazane.
Na całe moje szczęście hafciki na zabawy przygotowałam już jakiś czas temu. Dzięki temu mam co dzisiaj pokazać.
A dzisiaj ostatni z serii hafcik, czyli -jak większość z Was się domyśliła - Mikołaj...
Oczywiście jeszcze golasek, bo w planach było wykańczanie, ale wiadomo życie życiem...
Najważniejsze, że cała rodzinka w komplecie...
... i jak tylko stanę na nogi to ich odzieję.
Dziewczyny bez blogów w tym miesiącu też nie zawiodły i tak...
Ania zrobiła zawieszkę z kotkiem Nelsonem z kalendarza z roku 2010....
A Kasia karteczkę z misiem...

Jak sama napisała... "Te misie są urocze, śliczne i ... backstitch'e mogą wykończyć. Po każdym misiu mówię nigdy więcej, a i tak zabieram się do następnego."
Brawo Dziewczyny!
Zanim jednak dam Wam możliwość pokazania swoich prac małe ogłoszenie...
Nasza zabawa trwa cały rok, a to oznacza, że za miesiąc też się spotkamy, ale już po raz ostatni. Jako, że za miesiąc o tej porze, każda z nas będzie miała dużo innych obowiązków na głowie, to linkowanie grudniowe będzie otwarte do połowy stycznia. Mam nadzieję, że to w jakiś sposób ułatwi Wam rozplanowanie czasu.
To było po pierwsze, a po drugie chciałabym Was prosić, abyście przesłały do mnie na email zbiorczą fotkę tego co przez ten cały rok udało się Wam zrobić w ramach naszej zabawy. Jeśli już nie posiadacie swoich prac, bo np poszły w świat do ludzi to oczywiście możecie zrobić kolaż ze zdjęć, które zamieszczałyście na swoich blogach. Nie jest to obowiązek, ale chciałabym te zdjęcia wykorzystać do postu podsumowującego nasze świąteczne przygotowania, który mam zamiar opublikować w styczniu wraz z losowaniem nagród (wiem, że o nich nie wspominałam, ale będą!!!)
Mój email to: fajnakasia79@gmail.com
*** 
Agnieszka D - ja bym powiedziała, że to albumo-pamiętnik, zawiera zdjęcia (nie tylko świąteczne, ale też takie "zwykłe"), zawiera nasze wspomnienia w formie pisanej oraz wszelkiego rodzaju pamiątki (bilety, paragony, listy do zrobienia, spis prezentów itd)
Iskierka - jak tylko będzie się rozrastał to oczywiście będę go tutaj pokazywać.
***
To tyle jeśli chodzi o informacje i odpowiedzi na komentarze, a teraz czekam na Wasze prace....





poniedziałek, 21 listopada 2016

Co raz bliżej święta...

I znowu przychodzę do Was wieczorową porą. Pomiędzy krzyżykami w Żydzie zrobiłam coś zupełnie w innej technice. Dzisiaj na blogu królują papierki, ale zacznijmy od początku...
Od jakiegoś czasu mam fazę na czytanie blogów, które noszą miano lifestylowe. Czytam je po kolei, od pierwszego postu, które czasem sięgają kilka lat wstecz do tych najnowszych... Jednym z takich blogów jest blog worQshop. Kasia, jego autorka, to dziewczyna z tak wielkim optymizmem wewnętrznym jakich mało. Poza pozytywną energią, którą czuć w każdym poście, tworzy cudne albumy ukazujące te drobne chwile w życiu tak rzadko dostrzegane w pędzie codzienności.
Jednym z projektów, który mnie urzekł jest album grudniowy zwany inaczej Grudniownikiem i to o nim będzie dzisiaj mowa, gdyż postanowiłam stworzyć sobie coś takiego.
Najpierw zebrałam w jednym miejscu wszystko co posiadałam w swoich zapasach związanego ze grudniem i ze świętami Bożego Narodzenia...
Okazało się, że mam tego całkiem sporo. Fakt ten bardzo mnie ucieszył, gdyż nie chciałam inwestować zbyt dużo pieniążków w ten projekt (wiadomo - święta, prezenty... to już i tak większy wydatek).
Na bazę mojego albumu wybrałam kartki z grubszego papieru w kolorze bieli, zieleni i czerwieni, które docięłam do rozmiaru 15 na 15 cm...
Te kółeczka na zdjęciu to mój zakup z aliexpress z przed kilku miesięcy. Chciałam na nich trzymać bobinki z mulinami do danego hafty, ale że nie zdały tego egzaminu to postanowiłam je wykorzystać teraz.
No i jak już to wszystko ogarnęłam to zajęłam się okładką. Zrobiłam ją po swojemu czyli "clean and simple"...
Napisy wydrukowane na domowej drukarce i to co znalazłam w swoich "skarbach"...
Nie za dużo tych ozdóbek - w końcu prawdziwą scraperką nigdy nie byłam i chyba nie będę, ale jest tak jak lubię...
Potem spięłam to wszystko kółeczkami...
.... zapakowałam do pudełka razem z resztą świątecznych przydasi...
i czekam.... na grudzień :)
PS. Po cichu Wam powiem, że ta praca z papierkami dała mi niesamowitą odskocznię psychiczną ;)
***

sobota, 19 listopada 2016

Co u Żyda???

Do tego posta zabierałam się już dobre kilkanaście dni. Nie jest dobrze. Słowa nie chcą się układać w sensowne zdania, a na dodatek większość zdjęć wyszła do bani. Dodatkowo czas pędzi okrutnie, bardzo szybko robi się ciemno i tak prawdę powiedziawszy to jedyne co chcę robić wieczorami to zaszyć się z książką pod kołdrą i tak spędzać mój wolny czas.
Żyd się jednak haftuje. Czasem przybędzie więcej lub mniej krzyżyków, ale zawsze do przodu.

Zdjęcia wybrałam te najbardziej wyraźne. Widoczny postęp to zasługa haftowania w październiku. Jakieś 20 dni.

 Jeden rząd za mną, zostały jeszcze dwa...
I lecę dalej. Codziennie dostawiając krzyżyki. Czy zdążę na czas to się okaże... Wydaje mi się, że będę musiała się sprężać...
***
Bardzo ale to bardzo dziękuję za wszystkie komentarze pod Wilkami. Zebrały one niespotykaną jak do tej pory liczbę pochwał. Jestem przeogromnie szczęśliwa, że je skończyłam, a po nowym roku wskoczą w ramę i na ścianę :)
Agnieszka D - oczywiście, że będzie... w sumie to już jest. W końcu elfy miały dwa lata wolnego ;)
Małgorzata Zoltek, Kasia Krzyżyk, Katarzyna  - po wilkach wracam do elfów... ale to od nowego roku :)