Każda strona wzoru jest szeroka na 80 krzyżyków i wysoka na prawie 100 oraz każda z nich ma na dwóch krawędziach (po lewej i od góry) trzy rzędy lub kolumny powtórzone z poprzedniej strony.Ilustracja wzoru pokaże Wam o czym mówię...
To ma niby pomagać haftującym żeby wiedzieć co gdzie i jak... Nie wiem jak dla Was, ale takie rozwiązanie mi osobiście nie pomaga. Wręcz odwrotnie przeszkadza mi to i się gubię. Nie wiem... Może jestem inna??? Ale ja lepiej się czuję jak jedna strona wzoru się kończy a druga w tym samym miejscu się zaczyna - bez powtórzeń. No ale wracając do sedna sprawy.
Do tej pory miałam haft na 15 cm tamborku przyczepiony do stojaka. O tak...
I wszystko byłoby super gdyby nie to że przy tej wielkości tamborka mogłam robić tylko haft na 60 oczek szerokości. Chcąc niechcąc następna kolumna haftu przypadała na 20 oczek z pierwszej strony i 40 oczek z drugiej strony, czyli na te nieszczęsne jak dla mnie trzy kolumny powtórzone. I to dla mnie była masakra. Dlatego też szukałam rozwiązania aby móc haftować na szerokość pełnej strony wzoru.
Na początku myślałam o zakupie kwadratowego tamborka, ale zamawianie i czekanie na niego, zwłaszcza że to była jedyna rzecz jaką bym chciała zamówić, mnie przekonały do odłożenia tego zakupu. Wróciłam, więc do ramy.
Niestety (kolejne). Płachta kanwy jest tak wielka i na dodatek sztywna że nie byłam wstanie jej nawinąć na ramę. Użyłam jej, więc jak kwadratowego tamborka naciągając tylko ten fragment gdzie haftowałam. I za każdym razem gdy musiałam zakończyć nitkę a tym samym przekręcić ramę na stojaku przekręcała się sama rama a nie rączka stojaka. Po którymś z koleji takim manewrze rama po prostu się z tego uchwytu wysuwała. Wrrrrr :/ Trzeba sobie zafundować przejściówkę z ramy na stojak... Ale znowu pojawił się ten sam problem co przy zakupie kwadratowego tamborka.
I nagle problem się rozwiązał sam :) Trafiło mi się w mojej miejscowej pasmanteri zakupić tamborek, co prawda okrągły, ale o średnicy 25 cm!!! Normalnie kolos i dzięki niemu nie tylko będę mogła haftować na szerokość jednej pełnej strony wzoru, ale także wystarczy żeby tą stronę zakończyć :):):) Teraz mogę lecieć z koksem :)
No. Trochę się tu uzewnętrzniłam, więc teraz czas na dokumentację zdjęciową.
Kto nie pamięta jak wyglądał kolos pod koniec 8 tygodnia pracy może sobie odświeżyć pamieć zaglądając tutaj.
Na koniec 9 tygodnia pracy mogę z czystym sercem powiedzieć że pozbyłam się dwóch (niepełnych) kartek wzoru z ostatniego dolnego rzędu. To czarne w poprzek na dole haftu (zdjęcie powyżej) to właśnie 160 krzyżyków w szerokości czyli dokładnie dwie kolumny wzoru.
Dzięki temu, że tak szalałam z tym hafcikiem oto zdjęcie całego obszaru do tej pory wyhaftowanego....
na szerokość 160 krzyżyków, na wysokość 200.
A teraz zdjęcie "dobijające"
Jeszcze trochę mi brakuje ;) Ilonko specjalnie dla Ciebie, korzystając z okazji pełnego rozwinięcia, zmierzyłam zamiary wielkościowe i hafcik będzie miał tylko ;) 108 cm na 76 cm :)
Z tym tygodniem postanowiłam też zmienić trochę formę archiwizacji postępów. Po każdym wieczorze będę robiła fotograficzny postęp. Do następnego razu więc....
Tara
PS. W następnym poście będzie o Dusi :)
***
Witam kolejnych supernowych obserwatorów. Postaram się nie zawieść waszych oczekiwań :)
Teresa Bejgrowicz - odpowiedź jest prosta... w ciągu dnia i pod wieczór mniejszości krzyżykowe, kiedy tylko mogę to skubię, a późnym wieczorem kiedy Potwory już zamkną swe oczęta lece z kolosem :) Moja doba ma naprawdę tylko 24h.
Dusia - następnym razem na pewno :) [o Tobie w następnym poście]
Moja kuchnia - jak ładnie podasz email to do Ciebie polecą :)
A. Karasiowa - no to do roboty. Każdy z obrazków robił się max 3 wieczory - dwa tygodnie pracy i masz w kuchni cacko :)
violi igłą malowane - dziękuję za komplement w stronę oprawy... Ramka zakupiona w sh za całe €1 leżała sobie już jakiś czas w schowku i dzięki temu hafcikowi ujrzała światło dzienne :)
Jeny podziwiam taki duży obraz, oj po skończeniu będzie perełka. Pozdrowionka :)
OdpowiedzUsuńja też trafiałam na takie wzory gdzie nie zaczynało się od pełnych kratek i za każdym razem orientowałam się po fakcie zaczęcia haftu :D ale od czego inwencja własna, nie jesteśmy przecież niewolniczkami wymiarów więc jak Ty dostosowałam do własnych potrzeb :D ależ mobilizacja, 6 wieczorów z haftem - podziwiam zapału!!! :P
OdpowiedzUsuńJuż coraz "lepiej" wygląda :)
OdpowiedzUsuńJakoś nie mogę przekonać się do ramy i to co pokazałaś z wielkością tkaniny właśnie mnie by też denerwowało. Haftuję na tamborku 25 cm, tylko jest szerokości 2 cm i to jest bardzo fajne Tkaninę roluję i spinam takimi dużymi spinaczami (żabkami) i wszystko jest nieruchome jak obracam tamborek :).
OdpowiedzUsuńJestem pełna podziwu, bo to olbrzym będzie, wytrwałości do szybkiego finiszu życzę!
OdpowiedzUsuńPodziwiam Twoją samodyscyplinę!:)
OdpowiedzUsuńa jeśli chodzi o tamborki to ja nawet na takim o średnicy 10cm nie umiem haftować, wszystko trzymam w rękach, tak mi najłatwiej:)
Pozdrawiam cieplutko:-)
Fajne okreslenie "zdjecie dobijajace", usmialam sie :). Podziwiam cie za takie przedsiewziecie...
OdpowiedzUsuńW takim tempie niedługo ujrzymy całość :)
OdpowiedzUsuńKasieńko mnie od patrzenia na zdjęcie oczy bolą,a Ty to wszystko tak z bliska widzisz,no pełen podziw;)
OdpowiedzUsuńBoziu ja nie wiem cz po 4 cm bym nie padła,a Ty takie wielgachne dzieło, tak perfekcyjnie tworzysz;)
Ta rama mnie przeraża,nie wiem jak można haftowac na czymś takim;)
No, troszkę Ci do końca brakuje... :))) ale dasz radę! Ja haftuję coraz większe obrazki na coraz mniejszych tamborkach, tak jest mi najwygodniej :).
OdpowiedzUsuńHmm, mnie akurat takie powtorzenie linijek na dwoch stronach pomaga, inaczej sie ggubie i musze sklejac takie kartki klejem:P
OdpowiedzUsuńOj, jak ja sie ciesze, ze nie potrzebuje zadnych tamborkow ani ram ani krosna, etc, opowiesc mrozaca krew w zylach:( Brrr :(
Oglądam sobie Twoją relację i myślę...niby kolos a zaraz będzie skończony ....a tymczasem zdjęcie całego haftu pokazuje, że chyba nieprędko :) Chociaż z Tobą to nic nie wiadomo:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńmoja kuchnia to teraz ja http://haftowaniezpasja.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńa mój email to czekaj.sylwia@wp.pl, własnie zabieram sie do zimowego salu, nie wiem czy uda mi sie zdąrzyć do 24.12 ale postaram się, pozdrawiam, jestem twoja fanką, i cieszę się ze trafiłam na Twojego bloga :):):)
Gratulacje ;) tłumaczenie ,że Twoja doba ma 24 godziny względnie przyjmuję Pozdrawiam i będę śledziła postępy.
OdpowiedzUsuńZdjęcie dobijające - dobiło mnie ;) ale wiem, że taka pusta płachta jest wyzwaniem, które woła: zapełnij mnie! I co człowiek ma zrobić, ściubi te krzyżyki coby jak najszybciej tego wyzwania się pozbyć, a potem? Potem szuka natychmiast następnego wyzwania bo co ma zrobić z całym mnóstwem czasu, który nagle i niespodziewanie się pojawił?!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco!
:) Dajesz popalić :) To się nazywa wyzwanie hafciarskie:)
OdpowiedzUsuńcudowna praca, mnie też te powtarzające się wzory przeszkadzają ale po kolejnej karteczce zaraz się przyzwyczaisz:):)
OdpowiedzUsuńja co wyhaftuje zakreślam sobie kolorowym cienkopisem, to mi trochę ułatwia:)
Teraz haftuje Goldena i nie mieści mi się nawet na krośnie, podziwiam Cię że potrafisz takiego kolosa robić na tamborku:))
ależ sprawozdanie :) lubięduże haft,ale jak patrzę ile tu masz jeszcze dziubania to gorąco się robbi...ale efekt końcowy pewnie cały trud wynagrodzi.też nie lubię tych przejść i często przez nie się mylę.kibicuję
OdpowiedzUsuńPodziwiam, dopinguję powiem tylko wowwwwww :)
OdpowiedzUsuńPięknie Ci idzie już oglądałam fotki na Fb. Niby tak dużo,a przy całej płachcie dopiero widać ogrom pracy jaki jest przed Tobą.
OdpowiedzUsuńPodziwiam samozaparcie :-)
OdpowiedzUsuńPowodzenia!
Co tu jeszcze dodać? Podpisuję się pod wszystkimi komentarzami (takam sprytna);)
OdpowiedzUsuńeh, ja też nie lubię tych przejść z kartki na kartkę, zawsze trzy razy sprawdzam czy się na pewno wszystko zgadza... Ale mocno Ci kibicuję, i nie oglądam zdjęć dobijających ;)
OdpowiedzUsuńSzczerze podziwiam. Trzeba naprawdę dużo cierpliwości. Wiem coś o tym, ale jaka potem satysfakcja.
OdpowiedzUsuńPatrząc na ten wzorek myślę...zginęłabym jak ciotka w Czechach:)
OdpowiedzUsuń