Zadanie brzmiało: "Proponuję Wam, na półmetku właśnie może nie dzień piękności ale tydzień... żebyście mnie dobrze zrozumiały - nie chodzi mi o to, żebyście ten tydzień wieczory spędzały godzinami w łazienkach, ale rozłożyć sobie na kilka dni właśnie... jednego dnia paznokietki, a pomalować, a chociażby bezbarwnym lakierem, albo odżywką. Jeśli paznokcie macie ładniutkie, bo właśnie zrobiłyście, to może henna? a może odżywkę na włosy? albo właśnie jakąś maseczkę do twarzy... może do kosmetyczki się umówić?
Może są to szczegóły, ale życie składa się ze szczegółów, których często się nie zauważa i o nich nie myśli. Wiecie jak się czułam jak wtarłam sobie po kąpieli balsam w ciało?! odprężona, zrelaksowana...
W weekend podzielcie się wrażeniami, co się Wam udało, co nie i wklejcie zdjęcia kosmetyków- jeśli to możliwe, które Wam w tym tygodniu podczas tych nazwijmy to "Dni Piękności" ;) towarzyszyły, co polecacie? my Kobiety lubimy takie nowinki techniczne :))))))"
Zadanie łatwe i przyjemne do wykonania i nawet jak w poniedziałek je przeczytałam to się ucieszyłam, bo mi zawsze czasu brak na takie "Chwile Piękności". Niestety w poniedziałek chwyciła mnie mega gorączka, trzymała co prawda tylko do wtorku po południu, ale pozostawiła po sobie okropny katar i kaszel, które są ze mną aż do teraz :/ Uwierzcie mi nie byłam w stanie zrobić wiele ze sobą bo wyglądam jak siedem nieszczęść.
Nie znaczy to jednak, że nic nie wykonałam w kwestii piękności. Coś tam porobiłam, a mianowicie:
1. "Wydebilowałam" brwi
2. Umyłam dzisiaj włosy w godzinnach dziennych (to przy Potworach już graniczy cudem).
3. Znalazłam czas na położenie na nich maseczki przed i po - kolejny cud
4. A potem miałam możliwość (!) je wysuszyć i ułożyć - to już cud nad cuda :) - no i nałożyć na nie olejek.
W planach była jeszcze maska na twarzowca - z racji kataru nie byłabym w stanie jej potrzymać określony czas, więc poczeka na lepsze czasy.
5. "Porobiłam" pazurki i nałożyłam na nie bezbarwną odżywkę w lakierze.
Oczywiście wykonywałam też zabiegi dla zdrowia - gorące kąpiele, nasmarowanie się kamforą (sposób mojej babci na przeziębienie)...
Mam nadzieję, że zaliczyłam zadanie. Oby następne nie gryzło się z moim stanem ciała i umysłu w danej chwili :)
Tara
PS. Następny post będzie już robótkowy - obiecuję :)
***
Kolejność moich siedmiu wspaniałych była zupełnie przypadkowa, jako że każdego z Panów cenie za co innego nie mogą więc Oni ze sobą konkurować :)
Izzy, Elu - szkoda, że nie wzięłyście udziału... To tylko chwilka dla Was a wiele informacji dla Waszych czytelników... np. mnie :P Ale szanuję Waszą decyzję :)
kawał roboty odwaliłaś :-D przyznam szczerze, że nie mam cierpliwości do tego typu zabiegów... ale podziwiam tego kto ma, bo efekty na pewno są miłe ;-)
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, żeby to co robisz sprawiało Tobie przyjemność a widzę, że mimo choroby bawiłaś się świetnie - pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńPodziwiam, podziwiam. Ja to w tygodniu dla siebie mam czas na... wieczorną herbatkę przy robótce lub komputerze, więc zadań bym raczej nie zaliczyła ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
No coś Ty Kochana!!! przy choróbsku zrobiłaś mega dużo!!!! zaliczone w 100% !!!! zdrowiej szybciutko, następne zadanie będzie dla Ciebie :)
OdpowiedzUsuń